Wyprawa zakonczona!!!
Ponizej przedstawiam dziennik zakonczonej wyprawy, od dnia, w ktorym zdecydowalem, ze wyprawa sie odbedzie, do dnia jej zakonczenia.
Kilka faktow:
Wyprawa miala trwac ok 3 tygodnie - trwala 8 tygodni, a dokladnie 60 dni.
Odleglosc jaka mialem pokonac liczona byla na ok 8 tys km - po powrocie okazalo sie, ze przejechalem prawie 12,5 tys km.
Koszt wyprawy szacowany byl na ok 3000 funtow - wyniosl ok 1500 funtow na sama Skandynawie, calosc wyprawy z dodatkowymi krajami ktore odwiedzilem (Polska, Niemcy i Holandia) kosztowala mniej wiecej 2300 funtow.
Zapraszam do przeczytania relacji.
Kilka faktow:
Wyprawa miala trwac ok 3 tygodnie - trwala 8 tygodni, a dokladnie 60 dni.
Odleglosc jaka mialem pokonac liczona byla na ok 8 tys km - po powrocie okazalo sie, ze przejechalem prawie 12,5 tys km.
Koszt wyprawy szacowany byl na ok 3000 funtow - wyniosl ok 1500 funtow na sama Skandynawie, calosc wyprawy z dodatkowymi krajami ktore odwiedzilem (Polska, Niemcy i Holandia) kosztowala mniej wiecej 2300 funtow.
Zapraszam do przeczytania relacji.
27 Jan 2014
PLAN...
Dawno temu (ok 7 lat) powstal plan by objechac Skandynawie. Z poludnia na polnoc, daleko poza kolo podbiegunowe... Cel Nordkapp, a po drodze zobaczyc takie cuda natury jak np. Jezyk Trolla, Preikostolen, Fjordy.
Termin: koniec czerwca - poczatek lipca
Szacowany koszt wyprawy: ~3000 GBP / koszt calkowity
Kontakt:
GG: 34298
email: grabek777@gmail.com
FB: Gra Bek
Termin: koniec czerwca - poczatek lipca
Szacowany koszt wyprawy: ~3000 GBP / koszt calkowity
Kontakt:
GG: 34298
email: grabek777@gmail.com
FB: Gra Bek
15 Jul 2014
Odliczanie do wyjazdu...
Auto zatankowane i gotowe do drogi tak mysle, nie chce mi sie wierzyc, ze juz tylko godziny pozostaly do rozpoczecia wyprawy, ktora wymyslona zostala siedem lat temu i z roku na rok odkladana do dnia dzisiejszego.
Pozostalo jeszcze pakowanie rzeczy ale to juz drobny szczegol.
Start jutro rano godz. 6:00
Liverpool - Harwich Harbour Ferry:
269 mil - czas przejazdu ok 5 godz.
Pozostalo jeszcze pakowanie rzeczy ale to juz drobny szczegol.
Start jutro rano godz. 6:00
Liverpool - Harwich Harbour Ferry:
269 mil - czas przejazdu ok 5 godz.
16 Jul 2014
Harwich
Pierwszym przystankiem na mojej trasie jest Harwich, do ktorego dojezdzam z przygodami niestety, ladowarka od komorki i zarazem nawigacji odmowila posluszenstwa i przestala ladowac wiec musialem nawigowac w starym stylu czyli po znakach :)
W oczekiwaniu na prom poszedlem pozwiedzac (fotki wkrotce bo chwilowo nie ma mozliwosci jak wrzucic - skape z telefonu sa na facebooku)
Prom mam o 17:45, do Esbjerg w Dani mamy przybic jutro ok 13:00...
Wyplyniecie z Harwich poszlo szybko i o czasie, wow nie mialem pojecia, ze te promy sa takie szybkie :)
Moment odbicia, nawrotu i wyjscia z portu uwieczniony zatem trzeba leciec zobaczyc kajute.
Jak sie okazuje mam swoja i tylko dla siebie mala dwojke :)
O zmroku oddalamy sie od wybrzezy Wielkiej Brytani i gubie zasieg sieci komorkowych, na szczescie ma pokladzie promu jest wi-fi zatem lacznosc ze swiatem jest :)
Kilka fotek, jedzenie, pare browarkow i ok polnocy laduje w kojo.
W oczekiwaniu na prom poszedlem pozwiedzac (fotki wkrotce bo chwilowo nie ma mozliwosci jak wrzucic - skape z telefonu sa na facebooku)
Prom mam o 17:45, do Esbjerg w Dani mamy przybic jutro ok 13:00...
Wyplyniecie z Harwich poszlo szybko i o czasie, wow nie mialem pojecia, ze te promy sa takie szybkie :)
Moment odbicia, nawrotu i wyjscia z portu uwieczniony zatem trzeba leciec zobaczyc kajute.
Jak sie okazuje mam swoja i tylko dla siebie mala dwojke :)
O zmroku oddalamy sie od wybrzezy Wielkiej Brytani i gubie zasieg sieci komorkowych, na szczescie ma pokladzie promu jest wi-fi zatem lacznosc ze swiatem jest :)
Kilka fotek, jedzenie, pare browarkow i ok polnocy laduje w kojo.
17 Jul 2014
Esbjerg
Ok 8:00 mily glos stewardesy szepcze mi do ucha, ze sniadanie gotowe, zatem wstaje rzeski i wypoczety. Po prysznicu zapylam do koryta.
Na zewnatrz pochmurno i milo buja.
Punkt 13:00 dobijamy do brzegu, prom udaje mi sie opuscic 35 minut pózniej, zatem nie jest zle. Odrazu kieruje sie na Hirtshals.
Po drodze namawiam ladowarke do wspólpracy wiec nawigacja GPS dziala. Mijam pola, wiatraki i czuje sie jakbym jechal przez Holandie :)
Pogoda - lekkie zachmurzenie i dobrze bo nie przypieka jak w UK i nie jest za goraco.
Po ok 200 km spochmurnialo na dobre i lekko kropi. Nawiasem mówiac dunczycy zapylaja po autostradach 130 - 160 km/h , dozwolona to 130.
Do Hirtshals dojezdzam ok 17:30. Okazuje sie, ze ten prom co chcialem wczesniej zabukowac, odplywa o 19:00 zatem spokojnie bym zdarzyl, pytam czy moga mnie wpuscic wczesniej ale mówia, ze maja komplet :/
Zatem nie bede wczesniej w Norwegii :(
Na zewnatrz pochmurno i milo buja.
Punkt 13:00 dobijamy do brzegu, prom udaje mi sie opuscic 35 minut pózniej, zatem nie jest zle. Odrazu kieruje sie na Hirtshals.
Po drodze namawiam ladowarke do wspólpracy wiec nawigacja GPS dziala. Mijam pola, wiatraki i czuje sie jakbym jechal przez Holandie :)
Pogoda - lekkie zachmurzenie i dobrze bo nie przypieka jak w UK i nie jest za goraco.
Po ok 200 km spochmurnialo na dobre i lekko kropi. Nawiasem mówiac dunczycy zapylaja po autostradach 130 - 160 km/h , dozwolona to 130.
Do Hirtshals dojezdzam ok 17:30. Okazuje sie, ze ten prom co chcialem wczesniej zabukowac, odplywa o 19:00 zatem spokojnie bym zdarzyl, pytam czy moga mnie wpuscic wczesniej ale mówia, ze maja komplet :/
Zatem nie bede wczesniej w Norwegii :(
17 Jul 2014
Hirtshals
Hirtshals cd...
Czekam na swój prom o 23:30, w miedzyczasie zwiedzilem plaze niedaleko terminala. Trafilem na grupke dunczykow którzy puszczali kite'a, strzelilem foto, napisalem na plazy "Tu bylem Grabek", chcialem zrobic fotke z drona ale za bardzo wialo, za to popuszczalem swojego latawca :) niestety bez kamerki na pokladzie :P
Ok 21:40 zaczelo zmierzchac wiec z falochronu zrobilem time-lapse zachodu slon;ca. Niestety dostepny bedzie dopiero po powrocie.
Jest 23:00 wjezdzam na prom...
Czekam na swój prom o 23:30, w miedzyczasie zwiedzilem plaze niedaleko terminala. Trafilem na grupke dunczykow którzy puszczali kite'a, strzelilem foto, napisalem na plazy "Tu bylem Grabek", chcialem zrobic fotke z drona ale za bardzo wialo, za to popuszczalem swojego latawca :) niestety bez kamerki na pokladzie :P
Ok 21:40 zaczelo zmierzchac wiec z falochronu zrobilem time-lapse zachodu slon;ca. Niestety dostepny bedzie dopiero po powrocie.
Jest 23:00 wjezdzam na prom...
19 Jul 2014
Kierag
Huh to byl szalony dzien, zaczne od tego gdy wjechalem na prom - to nie byl zwykly prom, oplacalo sie czekac do 23:30. Jak sie okazalo plynalem wodolotem ktory wyciaga 70km/h :)
Ponizej filmik jaki ten katamaran zostawia kilwater :)
Ok 2:30 zjechalem z promu w Kristiansand i odrazu udalem sie w kierunku Lysebotom, po drodze szukalem dogodnego miejsca do przenocowania.
Po ok 30 min drogi znalazlem parking na ktorym stalo juz kilka samochodow (2 osobowki, i 2 kampery) a obok rozbity byl namiot.
Nazajutrz ok 9:30 obudzilo mnie ostre slonce, zebralem sie i po sniadanku ruszylem w strone Lysebotom, pierwszej atrakcji jaka jest Kierag.
Kierag - tak nazwane jest miejsce gdzie kamienna kula wcisnieta jest pomiedzy dwa wielkie bloki skalne siegajace ok 1000m ponad tafle Lysefjordu.
Dojazd zajal mi troche czasu gdyz droga wila sie poprzez tak niesamowite tereny, ze co chwila zatrzymywalem sie by zrobic fotki.
OK 13:00 dotarlem do parkingu skad najlepiej wyruszyc na Kierag.
Po wyjsciu z parkingu zaczyna sie ostre podejscie wspomagane przez lancuchy. Takich wspinaczek i zejsc w dol jest razem 5 po czym docieramy na w miare rowna plyte blokow skalnych. Dojscie do Kierag zajelo mi ok 3 - 3 i pol godziny. Ale to co ujrzalem na koncu przeszlo moje najsmielsze wyobrazenie. Widzialem filmy wczesniej ale zaden film nie oddaje tego wrazenia wysokosci i tych widokow.
Powrot stamtad do samochodu to byla istna katorga, szedlem chyba z 4 godziny. Ostatnie podejscie i zejscie na parking tak mnie wymeczylo, ze ledwo doszelem do samochodu. Nawet nie mialem sily zjesc - odrazu wcisnalem sie w spiwor bo slonce juz dawno zaszlo za gory i zrobilo sie zimno. Momentalnie odlecialem.
Kilka zdjec jest w galeri.
Ponizej filmik jaki ten katamaran zostawia kilwater :)
Ok 2:30 zjechalem z promu w Kristiansand i odrazu udalem sie w kierunku Lysebotom, po drodze szukalem dogodnego miejsca do przenocowania.
Po ok 30 min drogi znalazlem parking na ktorym stalo juz kilka samochodow (2 osobowki, i 2 kampery) a obok rozbity byl namiot.
Nazajutrz ok 9:30 obudzilo mnie ostre slonce, zebralem sie i po sniadanku ruszylem w strone Lysebotom, pierwszej atrakcji jaka jest Kierag.
Kierag - tak nazwane jest miejsce gdzie kamienna kula wcisnieta jest pomiedzy dwa wielkie bloki skalne siegajace ok 1000m ponad tafle Lysefjordu.
Dojazd zajal mi troche czasu gdyz droga wila sie poprzez tak niesamowite tereny, ze co chwila zatrzymywalem sie by zrobic fotki.
OK 13:00 dotarlem do parkingu skad najlepiej wyruszyc na Kierag.
Po wyjsciu z parkingu zaczyna sie ostre podejscie wspomagane przez lancuchy. Takich wspinaczek i zejsc w dol jest razem 5 po czym docieramy na w miare rowna plyte blokow skalnych. Dojscie do Kierag zajelo mi ok 3 - 3 i pol godziny. Ale to co ujrzalem na koncu przeszlo moje najsmielsze wyobrazenie. Widzialem filmy wczesniej ale zaden film nie oddaje tego wrazenia wysokosci i tych widokow.
Powrot stamtad do samochodu to byla istna katorga, szedlem chyba z 4 godziny. Ostatnie podejscie i zejscie na parking tak mnie wymeczylo, ze ledwo doszelem do samochodu. Nawet nie mialem sily zjesc - odrazu wcisnalem sie w spiwor bo slonce juz dawno zaszlo za gory i zrobilo sie zimno. Momentalnie odlecialem.
Kilka zdjec jest w galeri.
22 Jul 2014
Preikestolen
W porownaniu do wejscia na Kierag, wejscie na Preikestolen (Pulpit Rock) to bylo jak wejscie na Strzeliniec Wielki w Gorach Stolowych (Sudety).
Ale od poczatku.
Po zejsciu z Kierag’a ledwo doczlapawszy do samochodu padlem jak kafka, spalem od ok 21:00 do ok 5 rano, po porannej toalecie w umywalce zjechalem na sam dol do Lysebotn gdzie mialem zamiar zlapac prom do Forsand.
Podczas schodzenia z Kierag’a spotkalem kilku chlopakow z Polski od ktorych dowiedzialem sie, ze przy Hostelu idzie zlapac darmowe Wi-FI, z ktorego nie omieszkalem skorzystac. Siedzialem na netcie az zaburczalo mi w brzuchu wiec stwierdzilem, ze pora na sniadanie. Zatem zajechalem na przystan promowa i ustawilem sie w kolejce - bylem drugi :) po czym wyciagnalem walowke i przy malowniczej przystani zjadlem sniadanie.
W oczekiwaniu na prom pogadalem z napotkanymi polakami, ktorzy przeprowadzili sie z Belgii w okolice Oslo :)
Prom przyplynal ok 12:00 i po wyladowaniu turystow oraz hmary kolarzy - odrazu im wspolczulem ta wspinaczke po ta gore z ktorej ja kilka godzin wczesniej zjechalem :)
Jak sie dowiedzielismy od kapitana prom plynie dwie i pol godziny 42 kilometrowym Lysefjordem, (tym samym ktorego widzialem z gory) a bilet kosztowal mnie jedyne 665 Koron (ok 60 Funtow) ale warto bylo, gdyz widzialem miejsca gdzie dzien wczesniej siedzialem i majtalem nogami :) Po drodze prom zawinal do kilka mniejszych porcikow (wsumie chyba ze trzech) oraz do bylego wejscia do jaskini, ktore zostalo zasypane podczas oblawy na rabusiow. Kapitan podplynal tak blisko skal, ze mozna je bylo dotknac z pokladu promu.
Do Forsand zawinelismy okolo 15:00, po zjechaniu z promu udalem sie w kierunku Preikestolen, ktore mijalismy plynac promem.
Auto zostawilem na parkingu i po okolo poltorej godzinie wdrapywania sie stanalem na Pulpit Rock. Wsumie wchodzilo mi sie szybko i w miare dobrze bez bolesci dnia poprzedniego. Moze dlatego, ze droga na szczyt wylozona byla kamiennymi schodami i przypominala ta na wspomniany wyzej Szczeliniec.
Poczas schodzenia zaliczylem kapiel w sporym stawie, woda byla zimna ale bardzo mnie orzezwila, co w efekcie dalo mi sporo sil by wrocic do auta i przejechac jeszcze ok 200 km, w kierunku Jezyka Trola. Po drodze zaliczylem przeprawe promowa z Hjelmeland do Nesvik. Jako, ze do ok 24 bylo jeszcze widno to dojechalem do Odda, gdzie spedzilem noc, a raczej przed miejscowoscia Odda w miejscu dwoch wielkich wodospadow. Ich szum ukolysal mnie ok 2:00 do snu.
Ale od poczatku.
Po zejsciu z Kierag’a ledwo doczlapawszy do samochodu padlem jak kafka, spalem od ok 21:00 do ok 5 rano, po porannej toalecie w umywalce zjechalem na sam dol do Lysebotn gdzie mialem zamiar zlapac prom do Forsand.
Podczas schodzenia z Kierag’a spotkalem kilku chlopakow z Polski od ktorych dowiedzialem sie, ze przy Hostelu idzie zlapac darmowe Wi-FI, z ktorego nie omieszkalem skorzystac. Siedzialem na netcie az zaburczalo mi w brzuchu wiec stwierdzilem, ze pora na sniadanie. Zatem zajechalem na przystan promowa i ustawilem sie w kolejce - bylem drugi :) po czym wyciagnalem walowke i przy malowniczej przystani zjadlem sniadanie.
W oczekiwaniu na prom pogadalem z napotkanymi polakami, ktorzy przeprowadzili sie z Belgii w okolice Oslo :)
Prom przyplynal ok 12:00 i po wyladowaniu turystow oraz hmary kolarzy - odrazu im wspolczulem ta wspinaczke po ta gore z ktorej ja kilka godzin wczesniej zjechalem :)
Jak sie dowiedzielismy od kapitana prom plynie dwie i pol godziny 42 kilometrowym Lysefjordem, (tym samym ktorego widzialem z gory) a bilet kosztowal mnie jedyne 665 Koron (ok 60 Funtow) ale warto bylo, gdyz widzialem miejsca gdzie dzien wczesniej siedzialem i majtalem nogami :) Po drodze prom zawinal do kilka mniejszych porcikow (wsumie chyba ze trzech) oraz do bylego wejscia do jaskini, ktore zostalo zasypane podczas oblawy na rabusiow. Kapitan podplynal tak blisko skal, ze mozna je bylo dotknac z pokladu promu.
Do Forsand zawinelismy okolo 15:00, po zjechaniu z promu udalem sie w kierunku Preikestolen, ktore mijalismy plynac promem.
Auto zostawilem na parkingu i po okolo poltorej godzinie wdrapywania sie stanalem na Pulpit Rock. Wsumie wchodzilo mi sie szybko i w miare dobrze bez bolesci dnia poprzedniego. Moze dlatego, ze droga na szczyt wylozona byla kamiennymi schodami i przypominala ta na wspomniany wyzej Szczeliniec.
Poczas schodzenia zaliczylem kapiel w sporym stawie, woda byla zimna ale bardzo mnie orzezwila, co w efekcie dalo mi sporo sil by wrocic do auta i przejechac jeszcze ok 200 km, w kierunku Jezyka Trola. Po drodze zaliczylem przeprawe promowa z Hjelmeland do Nesvik. Jako, ze do ok 24 bylo jeszcze widno to dojechalem do Odda, gdzie spedzilem noc, a raczej przed miejscowoscia Odda w miejscu dwoch wielkich wodospadow. Ich szum ukolysal mnie ok 2:00 do snu.
22 Jul 2014
Trolltunga
Wstalem pozno bo ok 9:30, po sesji z wodospadami i zakupieniu pamiatek w budce obok wodospadow zjechalem do Odda na sniadanie w sloneczku, ktore swoimi promieniami zagladalo juz do waskiej dolinki w ktorej polozone jest Odda.
Mialem nadzieje, ze namierzony wczesniej Spaar bedzie otwarty, jednak okazalo sie to prozna mzonka, wszakze niedziela dzisiaj. Jako, ze wstalem nieco obolaly w planie mialem odpoczywac dzis caly dzien, ale gdy zobaczylem zblizajace sie chmurki stwierdzilem, ze nie ma co czekac na zalamanie sie pogody tylko trzeba atakowac Jezyk Trola (Trolltunga).
Zatem udalem sie z Odda przez Tyssedal do Skjeggedal, skad jest punkt startowy na Trolltunge. Zeby dostac sie do Skjeggedal trzeba przejechac przez Tyssedal i 700m tunel by zaraz za nim skrecic w droge prowadzaca w gore. Niestety po przejechaniu nieduzej odleglosci i po dojechaniu do parkingu zostalem zatrzymany przez dwie mlodziutie parkingowe, ktore poinformowaly mnie, ze parking w Skjeggedal jest pelny i, ze moge auto zostawic na ich parkingu, z ktorego kursuja busy (50 NOK/os) do odleglego o 6 km Skjeggedal. Coz bylo robic zapakowalem plecak walowka, a przedewszystkim woda do picia i wskoczylem do busa, ktory akurat podjechal.
Jedenastokilometrowa droga do Jezyka Trolla zaczyna sie u podnoza 800m skarpy i poczatkowej stacji starej nieuzywanej kolejki. Wspiac sie na skarpe mozna w dwojaki sposob, mozna isc szlakiem na okolo (do szczytu jest ok 1,7 km) lub skrocic sobie droge (ale nie meke) i isc po schodkach przy torach kolejki, co skraca droge o ok 1 km. Niestety podejscie tymi schodkami jest tak wymeczajace, ze pokonywalem je ok poltorej godziny. Po drodze, przy szczycie wyprzedzili mnie chlopaki z polski, ktorzy prawie, ze wbiegali po tych schodkach. Dolaczylem do nich na szczycie bo czekali na swojego kompana ktory dotarl po mnie na szczescie i dalej do nastepnego ostrego podejscia, ktore ciagnie sie przez 2,5 km szedlem z nimi. Niestety chlopaki narzucili zbyt duze jak dla mnie tempo wiec zyczylem im powodzenia i do zobaczenia jak beda wracac. I tak tez sie stalo, na kilometr przed Jezykiem Trolla, spotkalem ich ponownie tym razem idacych w przeciwna strone.
Na miejsce dotarlem po ok 4 i pol godzinie (ok 15:45). Podczas gdy po drodze nie widzialem tlumow, jak podczas wchodzenia na Preikestolen dzien wczesniej, to na jezyku spotkalem dosc duzo ludzi tak, ze zeby zrobic sobie fotke trzeba bylo ustawic sie w kolejke i stac w niej ok 15 min. Niestety tak to jest, gdy sie pozno przychodzi, a kazdy chce miec sesje zdjeciowa na Trolltundze. Zdjecia zrobili mi mili polacy z grupy TripciakCrew ( http://facebook.com/TripciakCrew/ ), ktorych serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieje, ze zobaczymy sie na NordCappie :) Po ok godzinie od przyjscia (ok 16:45) ruszylem w droge powrotna, ktora trwala ok 3 godziny i 15 min. 45 min trwalo schodzenie schodami kolejki. Na dole bylem o 20:00 i odrazu padlem na trawie przed przystankiem autobusowym. Zdjalem buty by dac odpoczac nogom i w tym samym momencie moim oczom ukazal sie duzy autobus. Odrazu ustawila sie duza kolejka bo czekajacych na zejscie na nizszy parking bylo mnostwo. Udalo mi sie 6 km trase do auta pokonac za friko - dzieki uprzejmosci kierowcy, gdyz w autobusie nie bylo terminala na karty platnicze, a ja nie mialem zadnej gotowki :)
Podsumowujac 22 km piesza trase na Jezyk Trolla, ktora dzisiaj zrobilem - bylo warto - polecam kazdemu by sie tutaj wybral.
Mialem nadzieje, ze namierzony wczesniej Spaar bedzie otwarty, jednak okazalo sie to prozna mzonka, wszakze niedziela dzisiaj. Jako, ze wstalem nieco obolaly w planie mialem odpoczywac dzis caly dzien, ale gdy zobaczylem zblizajace sie chmurki stwierdzilem, ze nie ma co czekac na zalamanie sie pogody tylko trzeba atakowac Jezyk Trola (Trolltunga).
Zatem udalem sie z Odda przez Tyssedal do Skjeggedal, skad jest punkt startowy na Trolltunge. Zeby dostac sie do Skjeggedal trzeba przejechac przez Tyssedal i 700m tunel by zaraz za nim skrecic w droge prowadzaca w gore. Niestety po przejechaniu nieduzej odleglosci i po dojechaniu do parkingu zostalem zatrzymany przez dwie mlodziutie parkingowe, ktore poinformowaly mnie, ze parking w Skjeggedal jest pelny i, ze moge auto zostawic na ich parkingu, z ktorego kursuja busy (50 NOK/os) do odleglego o 6 km Skjeggedal. Coz bylo robic zapakowalem plecak walowka, a przedewszystkim woda do picia i wskoczylem do busa, ktory akurat podjechal.
Jedenastokilometrowa droga do Jezyka Trolla zaczyna sie u podnoza 800m skarpy i poczatkowej stacji starej nieuzywanej kolejki. Wspiac sie na skarpe mozna w dwojaki sposob, mozna isc szlakiem na okolo (do szczytu jest ok 1,7 km) lub skrocic sobie droge (ale nie meke) i isc po schodkach przy torach kolejki, co skraca droge o ok 1 km. Niestety podejscie tymi schodkami jest tak wymeczajace, ze pokonywalem je ok poltorej godziny. Po drodze, przy szczycie wyprzedzili mnie chlopaki z polski, ktorzy prawie, ze wbiegali po tych schodkach. Dolaczylem do nich na szczycie bo czekali na swojego kompana ktory dotarl po mnie na szczescie i dalej do nastepnego ostrego podejscia, ktore ciagnie sie przez 2,5 km szedlem z nimi. Niestety chlopaki narzucili zbyt duze jak dla mnie tempo wiec zyczylem im powodzenia i do zobaczenia jak beda wracac. I tak tez sie stalo, na kilometr przed Jezykiem Trolla, spotkalem ich ponownie tym razem idacych w przeciwna strone.
Na miejsce dotarlem po ok 4 i pol godzinie (ok 15:45). Podczas gdy po drodze nie widzialem tlumow, jak podczas wchodzenia na Preikestolen dzien wczesniej, to na jezyku spotkalem dosc duzo ludzi tak, ze zeby zrobic sobie fotke trzeba bylo ustawic sie w kolejke i stac w niej ok 15 min. Niestety tak to jest, gdy sie pozno przychodzi, a kazdy chce miec sesje zdjeciowa na Trolltundze. Zdjecia zrobili mi mili polacy z grupy TripciakCrew ( http://facebook.com/TripciakCrew/ ), ktorych serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieje, ze zobaczymy sie na NordCappie :) Po ok godzinie od przyjscia (ok 16:45) ruszylem w droge powrotna, ktora trwala ok 3 godziny i 15 min. 45 min trwalo schodzenie schodami kolejki. Na dole bylem o 20:00 i odrazu padlem na trawie przed przystankiem autobusowym. Zdjalem buty by dac odpoczac nogom i w tym samym momencie moim oczom ukazal sie duzy autobus. Odrazu ustawila sie duza kolejka bo czekajacych na zejscie na nizszy parking bylo mnostwo. Udalo mi sie 6 km trase do auta pokonac za friko - dzieki uprzejmosci kierowcy, gdyz w autobusie nie bylo terminala na karty platnicze, a ja nie mialem zadnej gotowki :)
Podsumowujac 22 km piesza trase na Jezyk Trolla, ktora dzisiaj zrobilem - bylo warto - polecam kazdemu by sie tutaj wybral.
22 Jul 2014
Trollstigen - Droga Troli
Dzien 7 - wtorek
Caly wczorajszy dzien spedzilem glownie za kolkiem jadac w strone kolejnej atrakcji jaka jest Droga Troli (Trollstigen). Po drodze przekroczylem 60 rownoleznik oraz przekrecilem licznik mil w samochodzie (na liczniku stuknelo ponad 1150 mil). Po drodze zatrzymalem sie na obiad w okolicach malowniczo polozonej miejscowosci Voss. Po kapieli w jeziorku w ktorym woda byla zimna ale wspaniale orzezwiajaca ruszylem dalej. Wsumie przejechalem jakies 458 km i po okolo 13 godzinach dojechalem do Trollstigen. Mimo, poznej pory (ok 23:40) bylo jasno, a widok okazal sie niesamowity. Po krotkiej sesji z aparatem przyszla pora na odpalenie drona. Emocje byly tak wielkie, ze zapomnialem jaki jestem glodny i po wylataniu dwoch baterii wrocilem do auta by przyszykowac sobie kolacje. Spac poszedlem ok 1:00.
Dzis znowu czeka mnie dluga droga tym razem w kierunku wysepek i drogi zwanej Hurtigruten.
Caly wczorajszy dzien spedzilem glownie za kolkiem jadac w strone kolejnej atrakcji jaka jest Droga Troli (Trollstigen). Po drodze przekroczylem 60 rownoleznik oraz przekrecilem licznik mil w samochodzie (na liczniku stuknelo ponad 1150 mil). Po drodze zatrzymalem sie na obiad w okolicach malowniczo polozonej miejscowosci Voss. Po kapieli w jeziorku w ktorym woda byla zimna ale wspaniale orzezwiajaca ruszylem dalej. Wsumie przejechalem jakies 458 km i po okolo 13 godzinach dojechalem do Trollstigen. Mimo, poznej pory (ok 23:40) bylo jasno, a widok okazal sie niesamowity. Po krotkiej sesji z aparatem przyszla pora na odpalenie drona. Emocje byly tak wielkie, ze zapomnialem jaki jestem glodny i po wylataniu dwoch baterii wrocilem do auta by przyszykowac sobie kolacje. Spac poszedlem ok 1:00.
Dzis znowu czeka mnie dluga droga tym razem w kierunku wysepek i drogi zwanej Hurtigruten.
22 Jul 2014
Hurtigruten na Atlantyckiej
Atlantic Hurtigruten to droga w Norwegi z Bergen do Kirkenes, zwana Autostrada Atlantycka, przebiegajaca samym wybrzezem Norwegi z wysmienitymi widokami. Droga biegnie przez szereg wysepek. CDN...
24 Jul 2014
Spalony sloncem
Wczoraj caly dzien spedzilem za kolkiem jadac w sloncu, pod koniec dnia mialem juz go dosc, nawet kierownica zaczela mi sie smazyc, dzis na szczescie jest pochmurno, gdzie niegdzie wyjrzy slonko. Podazajac droga E6, odbilem od fjordow i wjechalem na mniej gorzysty teren, za to bardzo zalesiony i poprzecinany szerokimi rzekami.
Dochodzi 23:30 tu widno jak ok 18:00 :)
Moj cel to Trondheim, gdzie zamierzam przenocowac i zwiedzic skocznie narciarska gdzie wygrywali Malysz i Stoch.
Dochodzi 23:30 tu widno jak ok 18:00 :)
Moj cel to Trondheim, gdzie zamierzam przenocowac i zwiedzic skocznie narciarska gdzie wygrywali Malysz i Stoch.
25 Jul 2014
Powrot nad fjordy
Po nocce w Trondheim, gdzie nocowalem pod skocznia narciarska, postanowilem wrocic na "autostrade atlantycka" biegnaca wsrod fjordow.
Droga, ktora wybralem ciagnie sie z Trofors i ma numer Fv17.
Po dwoch godzinach.
To byl dobry pomysl by wrocic nad fjordy, po drodze spotkalem losia, ktory przystanal i jakby wiedzac, ze za chwile bedzie fotografowany ustawil sie jak na sesji zdjeciowej :) A tyle co zobaczylem znak informujacy o losiach i pomyslalem, ze musze przy nastepnym zrobic zdjecie :)
Droga, ktora wybralem ciagnie sie z Trofors i ma numer Fv17.
Po dwoch godzinach.
To byl dobry pomysl by wrocic nad fjordy, po drodze spotkalem losia, ktory przystanal i jakby wiedzac, ze za chwile bedzie fotografowany ustawil sie jak na sesji zdjeciowej :) A tyle co zobaczylem znak informujacy o losiach i pomyslalem, ze musze przy nastepnym zrobic zdjecie :)
25 Jul 2014
Arctic circle - przekraczanie kola podbiegunowego
Nie sadzilem, ze przekroczenie kola podbiegunowego odbede podczas rejsu z Kilbogham do Jektvik. W momencie gdy przekraczalismy kolo kapitan osobiscie nas o tym poinformowal i pogratulowal wszystkim na pokladzie. Nie mniej jednak z pokladu widac bylo charakterystyczny globus.
Nawiasem mowiac to wydarzenie wywarlo ma mnie wielkie wrazenie. Uswiadomilo mi, jak daleko dotarlem. Ale przede mna jeszcze kawal drogi...
Nawiasem mowiac to wydarzenie wywarlo ma mnie wielkie wrazenie. Uswiadomilo mi, jak daleko dotarlem. Ale przede mna jeszcze kawal drogi...
25 Jul 2014
Svartisen
Po przekroczeniu kola dotarlem do lodowca Svartisen, Najnizej polozonego lodowca w Europie. Niestety ze wzgledu na pozna pore (21:00) nie zdarzylem na prom, ktory przekraczajac Holandsfjord podwozi turystow pod sam lodowiec. Probowalem zatem dotrzec w najwyzej polozone miejsce skad sie da podejsc do lodowca, niestety jak sie okazalo dojscie zajmuje ok 4 - 5 godzin w jedna strone. Zatem zmieniam plan i probuje jeszcze dzis dotrzec do Bodo by zlapac prom na Lofoty do Moskenes.
25 Jul 2014
W drodze na Lofoty
Wlasnie siedze na promie i ogladam wschod slonca o 3 w nocy, a przede mna rozciaga sie widok na wysokie gory Lofotow otoczone pierzyna z chmur.
Pol godz. poniej doplywamy do wysp.
Moja aktualna pozycja
Pol godz. poniej doplywamy do wysp.
Moja aktualna pozycja
26 Jul 2014
Lofoty - wyspy poza kolem polarnym
Zaczne od tego, ze udalo mi sie za friko dostac promem na Lofoty (z Bodo do Moskenes).
Nawet nie wiem jak mi sie to udalo, bo podjechalem normalnie do kolejki a, ze ladowali juz samochody na prom to grzecznie zjechalem za ostatnim samochodem z rampy na poklad, panowie z obslugi pokiwali mi gdzie mam sie ustawic i tyle. Zaden nie pofatygowal sie by podejsc nawet zapytac czy dopiero podjehalem, ze nie wspomne juz o pobraniu oplaty :) Plus dla mnie :)
Prom odplynal ok 23:30 a do Moskenes przybil ok 3:30.
Zjechalem z promu i dojechawszy na sam cypel wyspy zacumowalem w swoim porcie na parkingu w miejscowosci o wdziecznej nazwie A.
A to mala miejscowosc, najdalej na poludnie wysunietej wyspy Moskenesoya. Co prawda najdalej polozona na poludnie wyspa jest Nordlandsupen ale nie jest ona polaczona z reszta Lofotow zadnym mostem czy tunelem a jedynie mozna sie na nia dostac promem z Moskenes lub z kontynentu czyli z Bodo.
Do archipelagu Lofotow przez ktore biegnie turystyczna Hurtigruten nalezy wsumie 6 duzych polaczonych ze soba wysp: Moskenesoya, Flakstadoya, Vestagoy, Gimsoya, Austvagoy i najwieksza ze wszystkich Hinnoya. Oczywiscie wszystkich wysp jest znacznie wiecej.
Po obudzeniu ok 10:00 glownie ze wzgledu, ze na parkingu zrobil sie ruch, zebralem sie i po sniadaniu ruszylem z zamiarem zdoycia pobliskiego szczytu. Wsumie to ruszylem wydeptana sciezka prowadzaca zboczem miedzy szczytem siegajacym ok 1000m a jeziorkiem.
Po ok godzinie wolnego przedzierania sie to przez gesty lasek, to przez polanke paproci, tudziez przez glebokie jary i niespotkaniu zadnego czlowieka zaczalem zastanawiac sie nad powrotem. W momencie gdy rozwazalem decyzje o powrocie uslyszalem rozmowe dwoch zblizajacych sie gosci.
Jak sie okazalo byli to Artur i Michal (serdecznie pozdrawiam), Ich pojawianie sie tchnelo we mnie nadzieje, ze ta droga gdzies jednak porowadzi. Dowiedzialem sie od nich, ze zwiedzaja Lofoty juz od ok trzech tygodni i ida na przelecz, wiec ruszylem z nimi. Po kolejnej godzinie wspolnej wspinaczki dotarlismy do przeleczy na wysokosci mniej wiecej 800 m npm, skad rozciagal sie niesamowity widok na kotline oraz jezioro obok ktorego szlismy, jak i na druga strone lancucha gorskiego. W oddali na morzu widac bylo zblizajace sie chmury zatem po sesji zdjeciowej rozpoczelismy dlugie i mozolne (chyba trudniejsze niz wspinaczka) zejscie w dol. Naszym celem byla mala piaszczysta plaza, na ktorej odpoczelismy z pol godziny zazywajac kapieli w krystalicznie czystych wodach jeziora o blizej nieokreslonej nazwie :)
Tymczasem chmury ktore widzielismy z gory dotarly juz do przeleczy i z wolna zaczely wlewac sie do kotliny, zatem pora byla zbierac sie w droge powrotna. Na szczescie wysokie szczyty powstrzymaly ich ekspansje co pozwolilo nam jeszcze w sloncu dotrzec do parkingu gdzie mialem zaparkowane auto. Po wymianie zdjeciami podrzucilem chlopakow do Moskenes gdzie na campingu mieli swoj namiot i jako, ze dochodzila juz 22:00 ruszylem dalej. Miejsce na nocleg znalazlem kilka km dalej na parkingu z widokiem na maly port oraz gory przez ktore przedzieraly sie chmury. Ustawilem zatem aparat zapuscilem automatyczne robienie zdjec Time-Lapse i zajalem sie kolacja. Po kolacji przyszla pora na podladowanie baterii i akumulatorow do drona. W tym czasie pogoda bardzo sie popsula, zerwal sie porywisty wiatr a okoliczne szczyty zniknely pod warstwa ciezkich chmur.
Dzis obudzilem sie kolo 10:00, na niebie z poczatku bylo dosc pochmurno ale lekki wiaterek przegania pomalu te chmury i pedzi je w strone kontynentu. W miedzy czasie okazalo sie, ze moje nocne ladowanie baterii wyssalo mi do konca akumulator i nie moge uruchomic silnika. Na szczescie obok mnie na parking zajechal autobus z ktorego wysypala sie grupa turystow z blizej nieokreslonego kraju by porobic zdjecia wiec wykorzystalem okazje i poprosilem o pomoc w pchnieciu auta co uczynili z wielka radoscia. Wydawalo sie to dla nich nie lada atrakcja poza nudnym jezdzeniem i ciaglym robieniem zdjec po wyskoczeniu z autobusu.
Grunt, ze akumulator juz sie podladowal i moge bez przeszkod kontynuowac moja podroz.
Nawet nie wiem jak mi sie to udalo, bo podjechalem normalnie do kolejki a, ze ladowali juz samochody na prom to grzecznie zjechalem za ostatnim samochodem z rampy na poklad, panowie z obslugi pokiwali mi gdzie mam sie ustawic i tyle. Zaden nie pofatygowal sie by podejsc nawet zapytac czy dopiero podjehalem, ze nie wspomne juz o pobraniu oplaty :) Plus dla mnie :)
Prom odplynal ok 23:30 a do Moskenes przybil ok 3:30.
Zjechalem z promu i dojechawszy na sam cypel wyspy zacumowalem w swoim porcie na parkingu w miejscowosci o wdziecznej nazwie A.
A to mala miejscowosc, najdalej na poludnie wysunietej wyspy Moskenesoya. Co prawda najdalej polozona na poludnie wyspa jest Nordlandsupen ale nie jest ona polaczona z reszta Lofotow zadnym mostem czy tunelem a jedynie mozna sie na nia dostac promem z Moskenes lub z kontynentu czyli z Bodo.
Do archipelagu Lofotow przez ktore biegnie turystyczna Hurtigruten nalezy wsumie 6 duzych polaczonych ze soba wysp: Moskenesoya, Flakstadoya, Vestagoy, Gimsoya, Austvagoy i najwieksza ze wszystkich Hinnoya. Oczywiscie wszystkich wysp jest znacznie wiecej.
Po obudzeniu ok 10:00 glownie ze wzgledu, ze na parkingu zrobil sie ruch, zebralem sie i po sniadaniu ruszylem z zamiarem zdoycia pobliskiego szczytu. Wsumie to ruszylem wydeptana sciezka prowadzaca zboczem miedzy szczytem siegajacym ok 1000m a jeziorkiem.
Po ok godzinie wolnego przedzierania sie to przez gesty lasek, to przez polanke paproci, tudziez przez glebokie jary i niespotkaniu zadnego czlowieka zaczalem zastanawiac sie nad powrotem. W momencie gdy rozwazalem decyzje o powrocie uslyszalem rozmowe dwoch zblizajacych sie gosci.
Jak sie okazalo byli to Artur i Michal (serdecznie pozdrawiam), Ich pojawianie sie tchnelo we mnie nadzieje, ze ta droga gdzies jednak porowadzi. Dowiedzialem sie od nich, ze zwiedzaja Lofoty juz od ok trzech tygodni i ida na przelecz, wiec ruszylem z nimi. Po kolejnej godzinie wspolnej wspinaczki dotarlismy do przeleczy na wysokosci mniej wiecej 800 m npm, skad rozciagal sie niesamowity widok na kotline oraz jezioro obok ktorego szlismy, jak i na druga strone lancucha gorskiego. W oddali na morzu widac bylo zblizajace sie chmury zatem po sesji zdjeciowej rozpoczelismy dlugie i mozolne (chyba trudniejsze niz wspinaczka) zejscie w dol. Naszym celem byla mala piaszczysta plaza, na ktorej odpoczelismy z pol godziny zazywajac kapieli w krystalicznie czystych wodach jeziora o blizej nieokreslonej nazwie :)
Tymczasem chmury ktore widzielismy z gory dotarly juz do przeleczy i z wolna zaczely wlewac sie do kotliny, zatem pora byla zbierac sie w droge powrotna. Na szczescie wysokie szczyty powstrzymaly ich ekspansje co pozwolilo nam jeszcze w sloncu dotrzec do parkingu gdzie mialem zaparkowane auto. Po wymianie zdjeciami podrzucilem chlopakow do Moskenes gdzie na campingu mieli swoj namiot i jako, ze dochodzila juz 22:00 ruszylem dalej. Miejsce na nocleg znalazlem kilka km dalej na parkingu z widokiem na maly port oraz gory przez ktore przedzieraly sie chmury. Ustawilem zatem aparat zapuscilem automatyczne robienie zdjec Time-Lapse i zajalem sie kolacja. Po kolacji przyszla pora na podladowanie baterii i akumulatorow do drona. W tym czasie pogoda bardzo sie popsula, zerwal sie porywisty wiatr a okoliczne szczyty zniknely pod warstwa ciezkich chmur.
Dzis obudzilem sie kolo 10:00, na niebie z poczatku bylo dosc pochmurno ale lekki wiaterek przegania pomalu te chmury i pedzi je w strone kontynentu. W miedzy czasie okazalo sie, ze moje nocne ladowanie baterii wyssalo mi do konca akumulator i nie moge uruchomic silnika. Na szczescie obok mnie na parking zajechal autobus z ktorego wysypala sie grupa turystow z blizej nieokreslonego kraju by porobic zdjecia wiec wykorzystalem okazje i poprosilem o pomoc w pchnieciu auta co uczynili z wielka radoscia. Wydawalo sie to dla nich nie lada atrakcja poza nudnym jezdzeniem i ciaglym robieniem zdjec po wyskoczeniu z autobusu.
Grunt, ze akumulator juz sie podladowal i moge bez przeszkod kontynuowac moja podroz.
26 Jul 2014
Nusfjord
Kontynuujac swoja podroz przez Lofoty trafilem we wrecz bajkowe miejsce (Nusfjord) skad przy dobrej pogodzie, ktora aktualnie nastala widac kontynent. Chmury, ktore dzis rano przewalily sie przez Lofoty poszly na poludniowy wschod w strone kontynentu i dalej wglab. W malowniczej zatoczce do ktorej trafilem calkiem przypadkowo spotkalem angielski okret Royal Navy o numerze 9906.
Szkoda, ze chwile zanim go zobaczylem zatrzymalem sie by polatac dronem i wyladowalem wszystkie baterie - aktualnie sie laduja.
Wlasnie siedze sobie w malowniczej knajpce i sacze dobre piwo Nordlands Bryggeriet i stukam te slowa korzystajac z darmowego internetu :)
Szkoda, ze chwile zanim go zobaczylem zatrzymalem sie by polatac dronem i wyladowalem wszystkie baterie - aktualnie sie laduja.
Wlasnie siedze sobie w malowniczej knajpce i sacze dobre piwo Nordlands Bryggeriet i stukam te slowa korzystajac z darmowego internetu :)
29 Jul 2014
Borg - muzeum Wikingow
Podazajac w strone Solvaer trafilem do Borg, gdzie miesci sie muzeum Wikingow. Samo muzeum oferuje wiele atrakcji zwlaszcza na swiezym powietrzu jak pogoda dopisuje. W budynku miesci sie wystawa eksponatow z epoki wikingow oraz male kino, gdzie wyswietlany jest film przedstawiajacy historie jednego rodu, ktory zyl w tym rejonie. Cale muzeum miesci sie na duzym obszaze. W poblizu glownwgo budynku znajduje sie calkowicie zrekonstruowany budynek w ktorym zyla rodzina wikingow zamieszkujaca te okolice. Oprocz tego w niezbyt odleglej przystani czeka w pelni wybudowana w Polsce (dokladnie w Gdansku) lodz wikingow, ktora mozna sie przeplynac. Jeden z zalogantow jak i rowniez budowniczy lodzi wygladem przypomina biblijnego Noego. Oprocz tego na terenie museum mozna zobaczyc kuznie z okresu epoki zelaza, postrzelac z lukow, ktorymi poslugiwali sie wikingowie jak roqniez porzucac toporami. W niedalekiej odleglosci od glownego budynku wikingow znajduje sie zagroda, w ktorej sa dziki. Dodatkowa atrakcja jest przejazdzka konna. Co roku museum organizuje fastiwal wikingow.
Zeby bylo smiesznie to spotkalem polakow pracujacych w tym muzeum :) Najlepsze w tym wszystkim, ze pracownicy muzeum wygladaja jak prawdziwi wikingowie.
Po prawie pol dniu spedzonym w muzeum zabralem sie w dalsza droge. Pod wieczor dotarlem do Henningsvaer, nie malej rybackiej wioski. Znalazlem miejsce na nocleg z dostepem do netu pod malym hotelikiem :)
Zeby bylo smiesznie to spotkalem polakow pracujacych w tym muzeum :) Najlepsze w tym wszystkim, ze pracownicy muzeum wygladaja jak prawdziwi wikingowie.
Po prawie pol dniu spedzonym w muzeum zabralem sie w dalsza droge. Pod wieczor dotarlem do Henningsvaer, nie malej rybackiej wioski. Znalazlem miejsce na nocleg z dostepem do netu pod malym hotelikiem :)
29 Jul 2014
Hanningsvaer i Vågakallen
Vågakallen to gora o wysokosci 942m npm, ktora dzis zdobylem. Niestety widok byl kiepski za sprawa chmury, w ktorej szczyt byl skryty. Na szczycie znalazlem skrzynke a w niej dwa notatniki i dlugopis, ktorym dokonalem wpisu potwierdzajacego zdobycie szczytu. Pozniej zszedlem na nizsza gorke, ponizej lini chmur skad rozciagal sie niesamowity widok na Henningsvaer i okoliczne wysepki. Po zejsciu ze szczytu przenioslem sie na plaze gdzie planowalem wziasc kapiel, jednak zerwal sie silny wiatr i chmury calkowicie zaslonily slonce. W kapieli w zimnych wodach fjordu ubiegl mnie jeden norweg i widzac, ze zamierzam isc w jego slady stanowczo mi to odradzil mowiac: Don't be stupid like me. (Nie badz glupi jak ja) po czym pognal sie grzac do samochodu.
Oczywiscie go posluchalem i pomoczywszy jedynie nogi zawinalem sie z plazy, gdzyz zaczelo lekko padac.
Oczywiscie go posluchalem i pomoczywszy jedynie nogi zawinalem sie z plazy, gdzyz zaczelo lekko padac.
29 Jul 2014
Svolvaer
Uciekajac przed deszczem przeskoczylem dwoma tunelami do Svolvaer, w miedzy czasie na liczniku stuknelo 2000 mil (3200km) pokonanych od Liverpoolu. Svolvaer to wieksze miasto mozna by powiedziec, ze po srodku Lofotow. Svolvaer jest glownym punktem komunikacyjnym na Lofotach. Z portu odchodza duze promy kursujace po Hurtigrutcie, miedzy Bodo, Lofotami a Kirkenes. Tego wieczoru zrobilem rozeznanie po miescie. Trafilem miedzy innymi do muzeum Kriessgmarine, gdzie doznalem wielkiego szoku zwiazanego z iloscia zgromadzonych eksponatow. Muzeum mieszczace sie w kilku niewielkich pomieszczeniach przedstawia historie Lofotow, jak i rowniez calej Norwegi podczas 2 wojny swiatowej.
Po emocjonujacej lekcji historii zakotwiczylem w pubie by skosztowac lokalnego piwa.
Po emocjonujacej lekcji historii zakotwiczylem w pubie by skosztowac lokalnego piwa.
30 Jul 2014
Svolvaer Geit
Svolvaer Geit to wysoka skala rozcieta na srodku i przypominajaca szczerbinke w broni palnej, gorujaca nad Svolvaer zwana rowniez jako "The Goat". Niestety mozna sie na nia dostac uzywajac sprzetu do wspinaczki wysokogorskiej.
Mi sie udalo wdrapac powyzej tej skaly na wysokosc 638m npm na gore Floya, skad rozciaga sie wspanialy widok na okolice Svolvear.
Wczoraj byly urodziny mojego taty, uczcilem jego pamiec zapalajac znicz na moscie w Svolvaer. Pewnie zgasl gdyz zaczelo padac, nocke spedzilem pod Svolvaer na tej samej miejscowce co poprzednia nocke.
Mi sie udalo wdrapac powyzej tej skaly na wysokosc 638m npm na gore Floya, skad rozciaga sie wspanialy widok na okolice Svolvear.
Wczoraj byly urodziny mojego taty, uczcilem jego pamiec zapalajac znicz na moscie w Svolvaer. Pewnie zgasl gdyz zaczelo padac, nocke spedzilem pod Svolvaer na tej samej miejscowce co poprzednia nocke.
31 Jul 2014
Rozstanie z Lofotami
Rano obudzil mnie deszcz, wiec po sniadaniu stwierdzilem, ze trzeba sprobowac uciec nadciagajacm coraz czarniejszym chmurom. Niestety jak na zlosc chmury gonily mnie przez cala droge chociaz pare razy wyjrzalo slonce. Po poludniu przeprawilem sie promem z Lofotow na Vesteralen. Jako, ze i tu dosiegnal mnie deszcz, zatrzymalem sie w Stokmarknes gdzie miesci sie muzeum Hurtigruten. Muzeum przedstawia historie statkow kursujacych po trasie Hurtigruten. Obok glownego budynku, w ktorym wystawiane sa eksponaty z pierwszych parowcow, ktore plywaly na tych trasach, stoi jeden z wycofanych ze sluzby promow Finnmaker (niegdys Narvik), ktory mozna zwiedzac od gory do dolu. Niestety do maszynowni nie udalo mi sie znalezc wejscia, za to zrobilem sobie fotke na fotelu kapitana statku oraz przy srubie okretowej :)
Podczas zwiedzania muzeum lekko sie przejasnilo zatem skorzystalem z okazji, ze nie pada i przyrzadzilem sobie obiad. Po napelnieniu brzucha ruszylem w dalsza droge. W Sortland trafilem na jakis festyn wiec zatrzymalem sie na dluzej. W ciesninie dzielacej wyspy Langoya i Hinnoya trafilem na norweski kuter patrolowy Kystvakt o nr W318. Znaczy w domysle byl to norweski kuter gdyz nie posiadal zadnej bandery, a to ze to chyba norweski wnioskuje z nazwy :)
W wodach gdzie zacumowane byly jachty natrafilem na plywajace meduzy.
Po koncercie konczacym festyn przekroczylem ciesnine Sortlandsundet wielkim mostem i znalazlem miejscowke na noleg, gdzie z widokiem na most oczekuje promow plywajacych Hurtigruta. Pierwszy ok 3 w nocy zjawil sie Finnmarken. Strzelilem mu pare fotek jak przeplywal pod mostem i poszedlem dalej spac. Drugi plynacy z przeciwnej strony stary Lofoten dotarl kolo 11:00, zatrzymal sie przy keji wysadzil pasazerow, zabral nowych przeladowal towary uzywajac starego dzwigu okretowego po czym dajac sygnal syrena okretowa odplynal na poludnie. W chwile pozniej ja zabralem sie w dalsza droge.
Podczas zwiedzania muzeum lekko sie przejasnilo zatem skorzystalem z okazji, ze nie pada i przyrzadzilem sobie obiad. Po napelnieniu brzucha ruszylem w dalsza droge. W Sortland trafilem na jakis festyn wiec zatrzymalem sie na dluzej. W ciesninie dzielacej wyspy Langoya i Hinnoya trafilem na norweski kuter patrolowy Kystvakt o nr W318. Znaczy w domysle byl to norweski kuter gdyz nie posiadal zadnej bandery, a to ze to chyba norweski wnioskuje z nazwy :)
W wodach gdzie zacumowane byly jachty natrafilem na plywajace meduzy.
Po koncercie konczacym festyn przekroczylem ciesnine Sortlandsundet wielkim mostem i znalazlem miejscowke na noleg, gdzie z widokiem na most oczekuje promow plywajacych Hurtigruta. Pierwszy ok 3 w nocy zjawil sie Finnmarken. Strzelilem mu pare fotek jak przeplywal pod mostem i poszedlem dalej spac. Drugi plynacy z przeciwnej strony stary Lofoten dotarl kolo 11:00, zatrzymal sie przy keji wysadzil pasazerow, zabral nowych przeladowal towary uzywajac starego dzwigu okretowego po czym dajac sygnal syrena okretowa odplynal na poludnie. W chwile pozniej ja zabralem sie w dalsza droge.
01 Aug 2014
Narvik
Wczoraj dotarlem do Narwiku. Miasto jest dosc duze (ok 19 tys mieszkancow), a myslalem, ze to wioska bedzie :) Swoje kroki skierowalem na szczyt Fagernesfjellet (1003 mnpm) polozony na poludnie od miasta na ktorym jest wieza i na ktory mozna wjechac gondola za 165 NOK. Wjezdzajac na gore zauwazylem, ze na stoku ponizej sa trasy narciarskie, a w niedalekiej odleglosci od glownego wyciagu gondolowego rozmieszczone sa pomniejsze wyciagi. Gondola jednak nie dojezdza na sam szczyt na ktorym jest wieza przekaznikowa. Do szczytu prowadzi wyciag krzeselkowy lecz niestety byl nieczynny i musialem piechota pokonac ok 200 metrowa roznice wzniesien.
Po zdobyciu szczytu i szybkiej sesji zdjeciowej ruszylem w droge powrotna do gornej stacji gondoli gdyz na horyzoncie pojawily sie szybko zblizajace sie chmury. Poza tym zblizala sie 20:00 a ostatni zjazd z gory planowany byl na 19:50. Zdarzylem jeszcze w kawiarence na gornej stacji zjesc mini callzone pepperoni i wypic piwko. Dobrze, ze nie zdecydowalem sie schodzic na nogach bo gdy tylko zjechalem na dol z chmury, ktora widzialem zblizajaca sie do miasta zaczal padac deszcz. Uciekajac przed deszczem trafilem do Bjerkvik gdzie zatrzymalem sie na noc.
Troszke zdjec wrzucilem do galerii.
Po zdobyciu szczytu i szybkiej sesji zdjeciowej ruszylem w droge powrotna do gornej stacji gondoli gdyz na horyzoncie pojawily sie szybko zblizajace sie chmury. Poza tym zblizala sie 20:00 a ostatni zjazd z gory planowany byl na 19:50. Zdarzylem jeszcze w kawiarence na gornej stacji zjesc mini callzone pepperoni i wypic piwko. Dobrze, ze nie zdecydowalem sie schodzic na nogach bo gdy tylko zjechalem na dol z chmury, ktora widzialem zblizajaca sie do miasta zaczal padac deszcz. Uciekajac przed deszczem trafilem do Bjerkvik gdzie zatrzymalem sie na noc.
Troszke zdjec wrzucilem do galerii.
02 Aug 2014
503 km w sloncu i deszczu
Wczorajszy dzionek zaczal sie ok 9:30. O tej porze obudzilo mnie ostre slonce walace prosto w moja twarz. Otworzylem oczy i odrazu rzucilem sie by otwierac drzwi i wykopywac ze spiwora. W aucie bylo jak w piekarniku. Gdy juz zaczerpnalem swiezego powietrza zabralem sie za sniadanie. Ok 11 z miejscowki wygonil mnie deszcz wiec ruszylem w dalsza droge. Dzis zaplanowalem dojechac do Alty, gdyz po wczesniejszym sprawdzeniu pogody stwierdzilem, ze trzeba dotrzec na Nordkapp przed kolejna fala chmur. Plan powiodl sie w 100%, ok 23 wjechalem do Alty. Po drodze na przemian mialem to slonce to deszcz, to silny wiatr to calkowita flauta.
Gdzies w polowie zjechalem z glownej drogi by zobaczyc wodospady (Malselvfossen).
Niestety wialo dosc mocno i nie dalo sie odpalic drona by zobaczyc je z gory.
Tuz przed 17 zatrzymalem sie w malowniczym miejscu nad Lyngenfjordem. Zrobilem sobie obiad i dokladnie o 17:00 zatrzymalem sie na minute by uczcic godzine "W" i pamiec Bohaterow powstanczej Warszawy. Po obiedzie na ktorym byl makaron z sosem czosnkowym Dolmio, zszedlem nad wode by pomoczyc nogi, jednak lodowatosc wody niepozwolila mi zbyt dlugo cieszyc sie z tej atrakcji. Jako, ze podczas krotkiego moczenia nog w lodowatej wodzie fjordu upadl pomysl wykapania sie, wrocilem za kolko. Jak juz wspomnialem, do Alty dotarlem ok 23:00, na rynku odbywal sie finish rowerowego wyscigu Offroadowego ala MTB. Akurat udalo mi sie zobaczyc finiszujacego zwyciezce. Ok 1:00 znalazlem miejscowke na nocleg tuz za Alta.
Gdzies w polowie zjechalem z glownej drogi by zobaczyc wodospady (Malselvfossen).
Niestety wialo dosc mocno i nie dalo sie odpalic drona by zobaczyc je z gory.
Tuz przed 17 zatrzymalem sie w malowniczym miejscu nad Lyngenfjordem. Zrobilem sobie obiad i dokladnie o 17:00 zatrzymalem sie na minute by uczcic godzine "W" i pamiec Bohaterow powstanczej Warszawy. Po obiedzie na ktorym byl makaron z sosem czosnkowym Dolmio, zszedlem nad wode by pomoczyc nogi, jednak lodowatosc wody niepozwolila mi zbyt dlugo cieszyc sie z tej atrakcji. Jako, ze podczas krotkiego moczenia nog w lodowatej wodzie fjordu upadl pomysl wykapania sie, wrocilem za kolko. Jak juz wspomnialem, do Alty dotarlem ok 23:00, na rynku odbywal sie finish rowerowego wyscigu Offroadowego ala MTB. Akurat udalo mi sie zobaczyc finiszujacego zwyciezce. Ok 1:00 znalazlem miejscowke na nocleg tuz za Alta.
02 Aug 2014
Europa mi sie skonczyla
Moja aktualna pozycja:
Lat: 71,168668 N
Long: 25,782044 E
Widocznosc ok 50 m czyli do bani, na szczescie kupilem bilet ktory pozwala mi na pozostawanie 48h a wedlug prognoz jutro ma sie wypogodzic w tym rejonie.
Zatem czekamy do jutra.
Tymczasem widokow nie bylo gdyz caly plaskowyz tonal w chmurze.
Godz. 23:15 zaczelo sie wypogadzac, widok jaki sie pojawil przeszedl moje wszelkie wyobrazenia. Zachodzace slonce wylonilo sie ponizej chmur a powyzej windokregu (lini wody) i powoli zaczelo schodzic w dol. Oczywiscie zdjecia tego nie oddadza do konca ale mysle ze sesja zdjeciowa bedzie wspaniala. Kolo polnocy zjawilo sie duzo ludzi by podziwiac tonace slonce. Korzystajac z okazji, ze wiekszosc skupila sie na robieniu zdjec sloncu, ustawilem aparat i wdrapalem sie na szczyt globusa.
Tymczasem slonce zaszlo na dosc dlugo i zrobilo sie strasznie zimno - mysle ze temperatura spadla do kilku stopni Celcjusza.
Wbrew temu co sie slyszy o niezachodzacym sloncu w okresie lata, prawda jest, ze Slonce nie zachodzi calkowicie od 1 maja do 29 lipca. Po tym okresie slonce znika poza widnokregiem na dosc dlugo. I ja wlasnie tego doswiadczylem.
Lat: 71,168668 N
Long: 25,782044 E
Widocznosc ok 50 m czyli do bani, na szczescie kupilem bilet ktory pozwala mi na pozostawanie 48h a wedlug prognoz jutro ma sie wypogodzic w tym rejonie.
Zatem czekamy do jutra.
Tymczasem widokow nie bylo gdyz caly plaskowyz tonal w chmurze.
Godz. 23:15 zaczelo sie wypogadzac, widok jaki sie pojawil przeszedl moje wszelkie wyobrazenia. Zachodzace slonce wylonilo sie ponizej chmur a powyzej windokregu (lini wody) i powoli zaczelo schodzic w dol. Oczywiscie zdjecia tego nie oddadza do konca ale mysle ze sesja zdjeciowa bedzie wspaniala. Kolo polnocy zjawilo sie duzo ludzi by podziwiac tonace slonce. Korzystajac z okazji, ze wiekszosc skupila sie na robieniu zdjec sloncu, ustawilem aparat i wdrapalem sie na szczyt globusa.
Tymczasem slonce zaszlo na dosc dlugo i zrobilo sie strasznie zimno - mysle ze temperatura spadla do kilku stopni Celcjusza.
Wbrew temu co sie slyszy o niezachodzacym sloncu w okresie lata, prawda jest, ze Slonce nie zachodzi calkowicie od 1 maja do 29 lipca. Po tym okresie slonce znika poza widnokregiem na dosc dlugo. I ja wlasnie tego doswiadczylem.
03 Aug 2014
Koniec swiata osiagniety
Jako, ze poszedlem pozno spac (kolo 5 nad ranem) to i pozno wstalem, bo okolo 10:40. Obudzili mnie zjezdzajacy na Nordkapp turysci - nie wiem co mnie podkusilo by postawic auto przy najruchliwszym miejscu na parkingu.
Ruszylem sie ze spiwora i po porannej toalecie zabralem za przyrzadzanie sniadania.
Po sniadaniu postanowilem postawic noge na najdalej na polnoc wysunietym skrawku ladu. Tak naprawde to nei Nordkapp jest najdalszym skrawkiem Europy a niejaki Knivskjellodden.
Nordkapp jest widowiskowy, gdyz klif na ktorym sie znajduje umiejscowiony jest ponad 300m npm. Pomimo tego na Nordkapp mozna dojechac. Knivskjellodden to prawie plaski skrawek ladu lagodnie schodzacy do Morza Barentsa. Zeby sie na niego dostac trzeba przejsc ok 9 km w jedna strone plaskowyzem by nastepnie zejsc lagodnym zboczem. Trasa zaczyna sie z parkingu polozonego jakies 5 km przed wjazdem na Nordkapp. Na miejsce udalo mi sie zajsc w poltorej godziny co daje dobre tempo ok 6 km/h. Tradycyjnie na miejscu lyknalem wisniowki z piersiowki :) Do auta wrocilem po 2 godzinach. W drodze powrotnej na Nordkapp wzialem szybka kapiel w jednym z jeziorek z baardzo zimna woda.
Teraz odpoczywam i zastanawiam sie nad droga powrotna.
Ruszylem sie ze spiwora i po porannej toalecie zabralem za przyrzadzanie sniadania.
Po sniadaniu postanowilem postawic noge na najdalej na polnoc wysunietym skrawku ladu. Tak naprawde to nei Nordkapp jest najdalszym skrawkiem Europy a niejaki Knivskjellodden.
Nordkapp jest widowiskowy, gdyz klif na ktorym sie znajduje umiejscowiony jest ponad 300m npm. Pomimo tego na Nordkapp mozna dojechac. Knivskjellodden to prawie plaski skrawek ladu lagodnie schodzacy do Morza Barentsa. Zeby sie na niego dostac trzeba przejsc ok 9 km w jedna strone plaskowyzem by nastepnie zejsc lagodnym zboczem. Trasa zaczyna sie z parkingu polozonego jakies 5 km przed wjazdem na Nordkapp. Na miejsce udalo mi sie zajsc w poltorej godziny co daje dobre tempo ok 6 km/h. Tradycyjnie na miejscu lyknalem wisniowki z piersiowki :) Do auta wrocilem po 2 godzinach. W drodze powrotnej na Nordkapp wzialem szybka kapiel w jednym z jeziorek z baardzo zimna woda.
Teraz odpoczywam i zastanawiam sie nad droga powrotna.
06 Aug 2014
Zaginiony w Laponi
Wczoraj spedzilem caly dzien za kolkiem, opuscilem Nordkapp ok 5:45 i po przejechaniu 1000 km ok 1:00 w nocy, wyladowalem gdzies w Laponi. Dokladnie nie wiem gdzie, gdyz zapomnialem uaktualnic GPSa o mapy Finlandii i Szwecji. Wiem jedynie, ze gdzies na pustkowiu. Wokolo jedynie lasy, jeziora i zero zywego ducha. Znaczy mowa o ludziach gdyz co chwila napotykam na stada reniferow idacych droga.
Kolo 17:00 dotarlem do szerokosci 66°33' czyli do Kola Podbiegunowego. Zatrzymalem sie w tym miejscu na dluzej gdyz niedaleko bylo jezioro w ktorym postanowilem sie odswiezyc. W porownaniu do jeziora na Nordkapie to woda okazala sie prawie jak w wannie. Po kapieli oraz szybkim praniu zajalem sie obiadem. Tak mi bylo dobrze w tym miejscu, ze ciezko mi bylo zebrac sie w dalsza droge. Niestety trzeba bylo ruszac dalej, zostawilem wiec granice Arctic Circle za soba i popedzilem na poludnie. Poznym wieczorem gdy slonce zaczelo zachodzic zatrzymalem sie by porobic kilka zdjec, ktore mozna zobaczyc klikajac ten link.
Pozniej zaczalem sie zastanawiac gdzie ja dokladnie jestem i dokad zmierzam. Ciezko nawigowac bez jakichkolwiek punktow odniesienia, ze o mapie nie wspomne. Na domiar zlego zaczela sie konczyc benzyna a stacji ni widu ni slychu. Na szczescie udalo sie na rezerwie dojechac do stacji w jakiejs malej wiosce o nazwie trudnej do napisania a co dopiero do wymowienia :)
Kolo 17:00 dotarlem do szerokosci 66°33' czyli do Kola Podbiegunowego. Zatrzymalem sie w tym miejscu na dluzej gdyz niedaleko bylo jezioro w ktorym postanowilem sie odswiezyc. W porownaniu do jeziora na Nordkapie to woda okazala sie prawie jak w wannie. Po kapieli oraz szybkim praniu zajalem sie obiadem. Tak mi bylo dobrze w tym miejscu, ze ciezko mi bylo zebrac sie w dalsza droge. Niestety trzeba bylo ruszac dalej, zostawilem wiec granice Arctic Circle za soba i popedzilem na poludnie. Poznym wieczorem gdy slonce zaczelo zachodzic zatrzymalem sie by porobic kilka zdjec, ktore mozna zobaczyc klikajac ten link.
Pozniej zaczalem sie zastanawiac gdzie ja dokladnie jestem i dokad zmierzam. Ciezko nawigowac bez jakichkolwiek punktow odniesienia, ze o mapie nie wspomne. Na domiar zlego zaczela sie konczyc benzyna a stacji ni widu ni slychu. Na szczescie udalo sie na rezerwie dojechac do stacji w jakiejs malej wiosce o nazwie trudnej do napisania a co dopiero do wymowienia :)
09 Aug 2014
Na dachu Norwegi - Galdhopiggen
Dotarcie do Nordkappu bylo glownym celem wyprawy ale i nie ostatnim. W drodze powrotnej postanowilem zdobyc najwyzszy szczyt Skandynawi - Galdhoppigen (2469 mnpm). Dzis dotarlem do Spiterstulen Hytte polozonej na wysokosci 1100 mnpm bazy, z ktorej jutro wczesnie rano zamierzam wyruszyc na szczyt.
W miedzyczasie zanim polozylem sie spac zrobilem rozeznanie po okolicy.
Spiterstulen Hytte jest jednym z dwoch obozow, z ktorego mozna zdobyc szereg szczytow a miedzy innymi Galdhopiggen. Drugim obozem polozonym wyzej niz Spiterstulen jest Juvasshytte i lezy na wysokosci 1800 mnpm. Niestety za pozno sie zorietowalem i postanowilem juz nie zmieniac miejsca startowego, gdyz nalezaloby wrocic sie do glownej drogi (ok 20 km gorska szutrowa droga, ktora jechalem dobre 40 min) by chwile dalej wjechac na ok 16 km odcinek drogi prowadzacej do Juvashytte. Poza tym szlak na szczyt z Juvasshytte prowadzi przez lodowiec Styggrebrean i mozliwy do przejscia jest jedynie z przewodnikiem, ktory prowadzi grupe 30 osobowa za jedyne 175 NOK. Ilosc wyjsc jest ograniczona i odbywa sie miedzy godz. 9:00 a 11:00.
W Spiterstulen maja pelen serwis gastronomiczny lacznie z kawiarnia w ktorej jest WIFI jednak by zdobyc haslo trzeba cos zamowic, zatem zamowilem Ass’a (piwo) i ladnie poprosilem o haselko do WIFI. Jakies bylo moje zdziwienie gdy pani za barem poinformowala mnie z usmiechem na buzi, ze dostep owszem jest ale kosztuje 20NOK za godzine surfowania, wiec sobie podarowalem.
Zapoznalem sie za to z trasa jaka przyjdzie mi jutro pokonac. Po oproznieniu puszki Ass’a zawinalem sie do mojego kampera :)
Spac poszedlem kolo polnocy.
7/8/14
I jak zwykle z wczesniejszego wstania nici, gdyz obudzilem sie pare minut po osmej a nie jak planowalem kolo 6. Na parkingu gdzie spalem zaczal sie ruch wiec i ja sie zebralem.
Z rana pogoda nie napawala entuzjazmem, bylo dosc chlodno i okoliczne szczyty tonely w chmurach. Jednak z rozeznania, ktore zrobilem poprzedniego wieczru dowiedzialem sie, ze miedzy 9 a 16 ma byc okno pogodowe dla tego rejonu.
Po szybkiej porannej toalecie i sniadaniu wyruszylem. Szlak zaczyna sie przekroczeniem dosc szerokiego i wartkiego strumienia, ktory dodatkowo przybral od wczorajszego wieczora gdyz prawie cala noc padalo i wiedzie ostrym 700 metrowym podejsciem na wzniesienie, z ktorego widac pierwszy szczyt o nazwie Svellnosi (2272 mnpm). Pozniej sciezka skreca i lagodniejszym trawersem wzdluz strumienia dociera do pierwszego etapu snieznego, ktory ciagnie sie jakies 200m. Tu dla mnie zaczely sie male schody, gdyz moje buty o ile dobrze trzymaja sie na skalkach to na sniegu juz nie. Mozecie sobie wybrazic ile razy wpadlem w poslizg i omalo co nie zjechalem spowrotem w dol :)
Po udanym przebrnieciu przez sniezna przeszkode, zaczyna sie etap „kupy kamieni“, ktory konczy sie u podnuza kolejnego wasa snieznego tym razem znacznie dluzszego i stromszego. Ten z kolei ciagnie sie dobre 400 m - 500m i w miejscu gdzie sie konczy zaczyna sie strome glazo-kamieniste podejscie na Svellnosi (2272 m n.p.m.). Z jego wierzcholka po obu stronach w dole widac lodowce, po prawej Styggebreen a po lewej Svellnosbreen. Po zdobyciu pierwszego szczytu schodzimy jakies 50m w dol i skrajem lodowca Styggebreen rozpoczynamy podejscie na Keilhaus topp (2355 mnpm) nazwanego tak na czesc jego zdobywcy, ktory w 1844r podejmowal probe zdobycia Galdhoppigen, Po drodze ze sciezki rozciaga sie przepiekny widok na lodowiec lezacy jakies 200 - 300 metrow w dole oraz na Juvasshytte polozona ok 11 km na wysokosci 1800 mnpm.
Po okolo 4 godzinach wspinaczki dotarlem na szczyt, na ktorym miesci sie mala kafeteria. Jest tez WIFI i tym razem calkowicie darmowe :) Po posileniu sie, szybkiej sesji zdjeciowej oraz zameldowaniu na FB swojego polozenia, ok 13:15 rozpoczalem schodzenie w dol, gdyz na mniej wiecej godz. 16:00 zapowiadane bylo pogorszenie sie warunkow.
Nie wspominalem chyba, ze bardzo nie lubie schodzic w dol, a juz schodzenie po tej kupie glazow i kamieni oraz sniegu bylo jak droga przez meke. Ok 16:00 czyli po 3 godz i 45 min udalo mi sie zejsc do Spiterstulem. Podczas koncowego zejscia do bazy zrobilo sie ponownie chlodno za sprawa wiatru, ktory naganial coraz wiecej chmur. Na szczescie zanim zaczelo padac udalo mi sie wrocic i zdarzylem jeszcze wykapac sie w butelce wody oraz przygotowac sobie jedzenie.
Podsumowujac 12 kilometrowy (6 w gore i 6 w dol) spacer po gorach to bylo warto znosic trudy wspinaczki, gdyz Galdhoppigen (2469 mnpm) nalezy do Korony Europy a i jest moim drugim zdobytym dwutysiecznikiem.
Ok 17:00 postanowilem, ze zostaje na noc w bazie Spiterstulen. Po obiedzie zrobilo mi sie tak blogo, ze wcisnalem sie w spiwor z zamiarem drzemki, ktora jednak nie nadchodzila. Z racji tego, ze nie moglem zasnac, zdecydowalem sie jechac do Oddy. Ok 18:00 uzupelniwszy wode w butlach rozpoczalem 40 minutowy zjazd w dol do Lom i dalej droga nr 51 na poldunie w kierunku Oddy.
Aktualnie jest polnoc z czwartku na piatek i licznik wskazuje, ze od Spitterstulen przejechalem ok 320 km :) Szkoda, ze kolano zaczyna mnie juz mocniej pobolewac (nadwyrezylem 12 km spacerem zapewne) bo liczylem na to, ze jednak uda mi sie jescze tej nocy dotrzec do Oddy, gdzie zaplanowalem nocleg. Niestety, trzeba dac nogom odpoczac, wiec zatrzymalem sie ok 50 km przed Eidfjord.
W miedzyczasie zanim polozylem sie spac zrobilem rozeznanie po okolicy.
Spiterstulen Hytte jest jednym z dwoch obozow, z ktorego mozna zdobyc szereg szczytow a miedzy innymi Galdhopiggen. Drugim obozem polozonym wyzej niz Spiterstulen jest Juvasshytte i lezy na wysokosci 1800 mnpm. Niestety za pozno sie zorietowalem i postanowilem juz nie zmieniac miejsca startowego, gdyz nalezaloby wrocic sie do glownej drogi (ok 20 km gorska szutrowa droga, ktora jechalem dobre 40 min) by chwile dalej wjechac na ok 16 km odcinek drogi prowadzacej do Juvashytte. Poza tym szlak na szczyt z Juvasshytte prowadzi przez lodowiec Styggrebrean i mozliwy do przejscia jest jedynie z przewodnikiem, ktory prowadzi grupe 30 osobowa za jedyne 175 NOK. Ilosc wyjsc jest ograniczona i odbywa sie miedzy godz. 9:00 a 11:00.
W Spiterstulen maja pelen serwis gastronomiczny lacznie z kawiarnia w ktorej jest WIFI jednak by zdobyc haslo trzeba cos zamowic, zatem zamowilem Ass’a (piwo) i ladnie poprosilem o haselko do WIFI. Jakies bylo moje zdziwienie gdy pani za barem poinformowala mnie z usmiechem na buzi, ze dostep owszem jest ale kosztuje 20NOK za godzine surfowania, wiec sobie podarowalem.
Zapoznalem sie za to z trasa jaka przyjdzie mi jutro pokonac. Po oproznieniu puszki Ass’a zawinalem sie do mojego kampera :)
Spac poszedlem kolo polnocy.
7/8/14
I jak zwykle z wczesniejszego wstania nici, gdyz obudzilem sie pare minut po osmej a nie jak planowalem kolo 6. Na parkingu gdzie spalem zaczal sie ruch wiec i ja sie zebralem.
Z rana pogoda nie napawala entuzjazmem, bylo dosc chlodno i okoliczne szczyty tonely w chmurach. Jednak z rozeznania, ktore zrobilem poprzedniego wieczru dowiedzialem sie, ze miedzy 9 a 16 ma byc okno pogodowe dla tego rejonu.
Po szybkiej porannej toalecie i sniadaniu wyruszylem. Szlak zaczyna sie przekroczeniem dosc szerokiego i wartkiego strumienia, ktory dodatkowo przybral od wczorajszego wieczora gdyz prawie cala noc padalo i wiedzie ostrym 700 metrowym podejsciem na wzniesienie, z ktorego widac pierwszy szczyt o nazwie Svellnosi (2272 mnpm). Pozniej sciezka skreca i lagodniejszym trawersem wzdluz strumienia dociera do pierwszego etapu snieznego, ktory ciagnie sie jakies 200m. Tu dla mnie zaczely sie male schody, gdyz moje buty o ile dobrze trzymaja sie na skalkach to na sniegu juz nie. Mozecie sobie wybrazic ile razy wpadlem w poslizg i omalo co nie zjechalem spowrotem w dol :)
Po udanym przebrnieciu przez sniezna przeszkode, zaczyna sie etap „kupy kamieni“, ktory konczy sie u podnuza kolejnego wasa snieznego tym razem znacznie dluzszego i stromszego. Ten z kolei ciagnie sie dobre 400 m - 500m i w miejscu gdzie sie konczy zaczyna sie strome glazo-kamieniste podejscie na Svellnosi (2272 m n.p.m.). Z jego wierzcholka po obu stronach w dole widac lodowce, po prawej Styggebreen a po lewej Svellnosbreen. Po zdobyciu pierwszego szczytu schodzimy jakies 50m w dol i skrajem lodowca Styggebreen rozpoczynamy podejscie na Keilhaus topp (2355 mnpm) nazwanego tak na czesc jego zdobywcy, ktory w 1844r podejmowal probe zdobycia Galdhoppigen, Po drodze ze sciezki rozciaga sie przepiekny widok na lodowiec lezacy jakies 200 - 300 metrow w dole oraz na Juvasshytte polozona ok 11 km na wysokosci 1800 mnpm.
Po okolo 4 godzinach wspinaczki dotarlem na szczyt, na ktorym miesci sie mala kafeteria. Jest tez WIFI i tym razem calkowicie darmowe :) Po posileniu sie, szybkiej sesji zdjeciowej oraz zameldowaniu na FB swojego polozenia, ok 13:15 rozpoczalem schodzenie w dol, gdyz na mniej wiecej godz. 16:00 zapowiadane bylo pogorszenie sie warunkow.
Nie wspominalem chyba, ze bardzo nie lubie schodzic w dol, a juz schodzenie po tej kupie glazow i kamieni oraz sniegu bylo jak droga przez meke. Ok 16:00 czyli po 3 godz i 45 min udalo mi sie zejsc do Spiterstulem. Podczas koncowego zejscia do bazy zrobilo sie ponownie chlodno za sprawa wiatru, ktory naganial coraz wiecej chmur. Na szczescie zanim zaczelo padac udalo mi sie wrocic i zdarzylem jeszcze wykapac sie w butelce wody oraz przygotowac sobie jedzenie.
Podsumowujac 12 kilometrowy (6 w gore i 6 w dol) spacer po gorach to bylo warto znosic trudy wspinaczki, gdyz Galdhoppigen (2469 mnpm) nalezy do Korony Europy a i jest moim drugim zdobytym dwutysiecznikiem.
Ok 17:00 postanowilem, ze zostaje na noc w bazie Spiterstulen. Po obiedzie zrobilo mi sie tak blogo, ze wcisnalem sie w spiwor z zamiarem drzemki, ktora jednak nie nadchodzila. Z racji tego, ze nie moglem zasnac, zdecydowalem sie jechac do Oddy. Ok 18:00 uzupelniwszy wode w butlach rozpoczalem 40 minutowy zjazd w dol do Lom i dalej droga nr 51 na poldunie w kierunku Oddy.
Aktualnie jest polnoc z czwartku na piatek i licznik wskazuje, ze od Spitterstulen przejechalem ok 320 km :) Szkoda, ze kolano zaczyna mnie juz mocniej pobolewac (nadwyrezylem 12 km spacerem zapewne) bo liczylem na to, ze jednak uda mi sie jescze tej nocy dotrzec do Oddy, gdzie zaplanowalem nocleg. Niestety, trzeba dac nogom odpoczac, wiec zatrzymalem sie ok 50 km przed Eidfjord.
09 Aug 2014
To jeszcze nie koniec...
Dotarlem w swej wyprawie do punktu, w ktorym trzeba podjac decyzje o drodze powrotnej. Wstepnie droga ta wiedzie przez: Szwecje (Geteborg, Malmo), Danie (Karlslunde), Niemcy (Bremen), Holandie, Belgie, Francje...
13 Aug 2014
Z wizyta u Magdy i Wojtka
To byly szalone dni, do Karlslunde dotarlem cos kolo 19. Pod wskazany adres wiodla waska droga, ktora przebiegala pod mostem, ktorego nie bylo. Pomyslalem sobie wtedy, ze Wojtek musial niezle imprezowac, ze mostu nie ma :) Gdy juz zajechalem na parking postanowilem poszukac jakiegos WIFI coby dac znac, ze juz jestem i trafilem na siec o nazwie "yan-osh-ig". Pomyslalem sobie na poczatku, ze ktos dziwnie mazwal sobie siec ale jak drugi raz przeczytalem jej nazwe ulozylo mi sie znane slowo "janosik", odrazu przyszlo mi na mysl, ze to siec Wojtka. Na szczescie Wojtek wyjzal przez okno i zobaczyl mnie i moje auto. Po przywitaniu zabral mnie na swoje i Magdy apartamenty.
Spedzilem u nich 4 wspaniale dni, za ktore im bardzo dziekuje. Na drugi dzien bylismy w Kopenhadze w parku rozrywki Tivoli, gdzie zaliczylismy szereg atrakcji (kolejki gorskie, samoloty, karuzele). Pozniej poszlismy do centrum, gdzie uliczny magik dawal swoje przedstawienie. Po znakomitym ulicznym show udalismy sie do Szkockiego Pubu Rosie McGee na kilka piwek. Trafilismy akurat na koncert pubowego grajka, ktorego zapytalismy sie czy zna utwor "Sweet home of Alabama" Lynyrd Skynyrd. Jednak koles nie wiedzial o co mi chodzi i zmyl sie na przerwe. Kolejnego dnia zwiedzalismy niewielkie klify na szczycie ktorych stal nieduzy kosciolek, a po zjedzeniu wielkich lodow udalismy sie w strone latarni morskiej. Niestety czas tak szybko mija i trzeba bylo sie zbierac w droge. Dlatego we wtorek ok 16 pozegnalem Magde i Wojtka (serdecznie pozdrawiam) i udalem sie dlugim mostem w kierunku Bremen w Niemczech, gdzie czekala moja ukochana ciocia, ktora rowniez serdecznie pozdrawiam.
Spedzilem u nich 4 wspaniale dni, za ktore im bardzo dziekuje. Na drugi dzien bylismy w Kopenhadze w parku rozrywki Tivoli, gdzie zaliczylismy szereg atrakcji (kolejki gorskie, samoloty, karuzele). Pozniej poszlismy do centrum, gdzie uliczny magik dawal swoje przedstawienie. Po znakomitym ulicznym show udalismy sie do Szkockiego Pubu Rosie McGee na kilka piwek. Trafilismy akurat na koncert pubowego grajka, ktorego zapytalismy sie czy zna utwor "Sweet home of Alabama" Lynyrd Skynyrd. Jednak koles nie wiedzial o co mi chodzi i zmyl sie na przerwe. Kolejnego dnia zwiedzalismy niewielkie klify na szczycie ktorych stal nieduzy kosciolek, a po zjedzeniu wielkich lodow udalismy sie w strone latarni morskiej. Niestety czas tak szybko mija i trzeba bylo sie zbierac w droge. Dlatego we wtorek ok 16 pozegnalem Magde i Wojtka (serdecznie pozdrawiam) i udalem sie dlugim mostem w kierunku Bremen w Niemczech, gdzie czekala moja ukochana ciocia, ktora rowniez serdecznie pozdrawiam.
30 Aug 2014
Klodzko - czyli dodatkowe 1600 km
Zanim wybralem sie w droge powrotna do domu postanowilem odwiedzic Klodzko by pozalatwiac kilka waznych spraw. W Klodzku zabawilem 2 tygodnie, znowu korzystajac z przyslugi Wojtka (za ktora jeszcze raz dziekuje), ktory rowniez zjechal do Klodzka.
Podczas pobytu w Klodzku udalo mi sie spotkac z wieloma znajomymi, ktorych serdecznie pozdrawiam.
Po dwoch tygodniach pobytu w Klodzku postanowilem odpoczac troche w goscinnych progach mojej cioci w Bremen.
Podczas pobytu w Klodzku udalo mi sie spotkac z wieloma znajomymi, ktorych serdecznie pozdrawiam.
Po dwoch tygodniach pobytu w Klodzku postanowilem odpoczac troche w goscinnych progach mojej cioci w Bremen.
31 Aug 2014
Zdobywam Berlin
W drodze powrotnej do Niemiec postanowilem zatknac polska flage na Reichstagu w Berlinie i wpasc na kawke do Angeli Merkel uwczesnie przechodzac przez Brame Branderburska lecz gdy sie zjawilem pod wspomniana budowla okazalo sie, ze w tym dniui (sobota) odbywa sie tam jakis mityng sportowy, zatem strzelilem kilka fotek z reki, zjadlem duze lody i po ok 2 godzinach zwiedzania pojechalem dalej w kierunku Bremen.
11 Sep 2014
Droga powrotna - Bremen, Amsterdam, Dunkierka, Bristol, Liverpool
Po tygodniowym odpoczynku w Bremen postanowilem w drodze powrotnej odwiedzic jeszcze znajomych w Amserdamie, Alpen ann Rijn i Bristolu.
W sumie w Holandii zeszlo mi 2 dni po czym udalem sie do Dunkierki na prom.
Niestety okazalo sie, ze promy w tym samym dniu sa dosc drogie zatem zabukowalem sobie transport na czwartkowa noc.
Prom odplywal punktualnie o 2:00 zatem mialem prawie 26 godzin na zwiedzanie Dunkierki. W miedzy czasie zdarzylem odespac dluga droge z Holandii, polazic po Dunkierce, ugotowac sobie obiad na parkingu pod McDonaldem i posurfowac po internecie.
Ok 1:30 w czwartek zapakowalem sie na poklad a o 3:30 moje kola zjechaly na angielska ziemie. W okolicach Heatrow zdecydowalem sie skrecic w kierunku Bristolu.
W sumie w Holandii zeszlo mi 2 dni po czym udalem sie do Dunkierki na prom.
Niestety okazalo sie, ze promy w tym samym dniu sa dosc drogie zatem zabukowalem sobie transport na czwartkowa noc.
Prom odplywal punktualnie o 2:00 zatem mialem prawie 26 godzin na zwiedzanie Dunkierki. W miedzy czasie zdarzylem odespac dluga droge z Holandii, polazic po Dunkierce, ugotowac sobie obiad na parkingu pod McDonaldem i posurfowac po internecie.
Ok 1:30 w czwartek zapakowalem sie na poklad a o 3:30 moje kola zjechaly na angielska ziemie. W okolicach Heatrow zdecydowalem sie skrecic w kierunku Bristolu.
12 Sep 2014
Pierwszy w historii lot pod mostem Bristolskim
Podczas pobytu w Bristolu u Agnieszki i Adriana (pozdrawiam serdecznie i dziekuje za nocleg) udalo nam sie dokonac przelomowego pierwszego przelotu nad i pod Bristolskim Suspension Bridge notabene najstarszym mostem wiszacym w Angli.
Udalo mi sie tez spotkac znajomego Zajaca (pozdrowienia) :)
W sobote popoludniu ruszylem w strone domu i ok 22:00 bylem na miejscu, gdzie Darecki czekal z zubroweczka :)
Udalo mi sie tez spotkac znajomego Zajaca (pozdrowienia) :)
W sobote popoludniu ruszylem w strone domu i ok 22:00 bylem na miejscu, gdzie Darecki czekal z zubroweczka :)
14 Sep 2014
Podsumowanie
Scandinavia Trip trwal lacznie 60 dni, podczas ktorych przejechalem dokladnie 12424,64 kilometry.
Na sama Skandynawie przypadlo mi 3 i pol tygodnia, podczas tego czasu wydalem ok 1500 funtow.
Miejsca ktore odwiedzilem i to co zobaczylem podczas tej wyprawy na dlugo pozostana w mojej pamieci - pozdrawiam rowniez wszystkich, ktorych udalo mi sie poznac w drodze.
Powered by CuteNews